top of page
Szukaj

Thirty Silver - Welcome Home (2017)

  • Zdjęcie autora: Michał Kryszak
    Michał Kryszak
  • 8 gru 2018
  • 2 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 9 gru 2018



Thirty Silver to jeden z tych zespołów, które mimo posiadania talentu i umiejętności, zakończyły swój epizod w świecie muzyki. Zespół powstał w 2014 roku w Massachusetts i działał do roku 2017 roku. W jego skład wchodzili Drew Smith (gitara, wokal) i Joe Z (perkusja). Po wydaniu dwóch EP'ek "Lost Saints" w styczniu i "Dusk" w listopadzie 2016 roku, zespół najwyraźniej uznał że na sam koniec działalności, trzeba wydać płytę długogrającą. Owocem prac okazał się album "Welcome Home" który został wydany 30 czerwca 2017 roku. Produkcją krążka zajęli się Dave Sage i Dan Bee.


Jedyny longplay w historii Thirty Silver prezentuje się naprawdę wyśmienicie. Wsłuchując się w go, można zauważyć wpływy grunge'u, bluse'a i punk rock'a. Całość z kolei dopełnia mroczna i brudna otoczka, która tam się znajduje. Z kolei wokal Dave'a zachowuje się tak, że nie jest w stanie się zdecydować czy chce być bardziej melodyjny czy fałszujący (niekiedy nawet w trakcie jednej piosenki, można zauważyć takie zjawisko). Jednak, nie należy traktować tego jako wadę, ponieważ dodaje to jeszcze bardziej uroku i duszy do całości.


Album otwiera "24K", który już na starcie zachęca słuchacza do poznawania całości. I to wszystko dzięki połączeniu przebojowości z szybkim, punk'owym tempem. "Christmasland" zaczyna się solówką Joe'a, i właśnie tam Dave może się popisać swoim przepełnionym gniewem wokalem. W dodatku gitarowa solówka (chociaż dość krótka) jest miłym dodatkiem do całości. "Black Angel" to już wolniejszy numer, który pod sam koniec przeistacza się już w przyjemny w odsłuchu gitarowy chaos. "Hangman's Joke" to już prawdziwa perła. Piękna, pełna smutku (a przytym nie banalna!) ballada z wyjątkowo melodyjnym głosem wokalisty oraz chyba najlepszą solówką z pośród wszystkich kawałków. W "Pins + Needles" znowu pojawia się szybkość, utwór sam w sobie nie ustępuje niczym od poprzednich. "Holy Dust" jest trochę za bardzo monotonny i za bardzo do siebie nie przekonuje. "Father" jest już kolei o niebo ciekawszy. "Fashionable Fascits" również zachęca do siebie i spośród wszystkich utworów jest najbrudniejszy. Wieńczący całość, genialny "Welcome Home" jest najdłuższy na albumie (aż 8 minut!). Mimo czasu trwania, ma on na tyle dużo do zaoferowania by w ogóle nie nużyć.


Szkoda że "Welcome Home" jest jedynym albumem Thirty Silver. Zespół zaprezentował tutaj potencjał, który mógłby jeszcze przedstawić na kolejnym albumie. Natomiast produkcja w wykonaniu Dave'a Sage'a i Dan'a Bee dodaje tylko uroku całości, poprzez brzmienie w jakości lo-fi. Pozostaje jedynie tyko ciekawość, jakby wyglądało kolejne dzieło grupy. Nadzieja jednak umiera ostatnia, więc zawsze można liczyć na jakąś reaktywację.


 
 
 

Kommentare


©2018 by Matchbox. 

bottom of page