Noiseheads – 1994 (2013)
- Michał Kryszak
- 26 paź 2019
- 2 minut(y) czytania

Kiedy odkryłem ten zespół, przed odpaleniem płyty, pomyślałem sobie coś w stylu „o, to będzie nowy Soundgarden.”. Nie dość że byłem w okrutnym błędzie, to zastanawiam się co mi wtedy strzeliło do łba, by wysnuć taką myśl. Noiseheads ma się nijak do kapeli Chrisa Cornella. To zupełnie inne podejście do grunge’u. Bliższe znacznie bardziej noise rockowej Nirvanie, niż inspirowanego klasycznym hard rockiem Soundgarden, przy jednoczesnym zachowaniu własnego stylu.
Na „1994” znajdziemy głównie kawałki pełne grunge’owej energii i brudu (min. „Annie”, „God Like Wannabe”, „Expectetions”). Są od tej reguły pewne wyjątki (np. „Annie”, 1994), ale tak wolne utwory na tym albumie to rzadkość. Nie brakuje tu też utworów ocierających się banał („Annie”, „Unknown” i "Expectations") i trochę nudnych („1994”), ale i zachęcających do dalszego słuchania („Cherry Red”, „God Like Wannabe”, „Nowhere Somewhere”), i to nie tylko w tych szybszych momentach („Pretty Hate Song Pt.2”, „With My Halo”). Momentami bywa też trochę dziwnie („The Kind of Life”), ale to jakoś nie przeszkadza.
Oprócz tych kilku zarzutów, kolejnym jest też nierówność partii wokalnych Nicka Graya (wokal, gitara elektryczna). Czasami jest dobrze (np. „God Like Wannabe”), a niekiedy kompletnie irytująco (np. „1994”). Ale do jego gry na gitarze, nie ma co się przyczepiać. Robi robotę w wyśmienity sposób. Joe Gray (gitara basowa) i Greg Nicholas (perkusja) też dają radę. Pod tym względem, nie ma tutaj żadnych zastrzeżeń.
Produkcja w wykonaniu członków zespołu również trzyma poziom. Wszystko słychać prawidłowo i czysto, bez jakiś niepotrzebnych udziwnień czy straty jakości.
„1994” Noiseheads, to całkiem niezły debiut, ale nie brakuje tutaj poważnych wad. Zespół powinien bardziej dopracować tutaj partie wokalne w części utworów (jak i też je same, w niektórych przypadkach). Mimo tego, dostrzegam też pewne plusy, przez to jestem skłonny wystawić pozytywną ocenę.

Comments